Etykiety

Miłość policzona na palcach u jednej ręki

Moja pierwsza miłość była psem
I miała brokatowe uszy
Wciąż go głaskałam, przytulałam
Przywiązywałam do ram łóżka
Nie uciekł

Moja druga miłość była ptakiem
I wciąż czekała w srebrnej klatce
Aż mama każe go wypuścić
Choć chciałam, by został na zawsze
Odfrunął

Moja trzecia miłość była damą
I pochodziła z pięknej bajki
Płakałam, że nigdy jej nie spotkam 
Została z księciem w swoim zamku
Ja podrosłam

Moja czwarta miłość była chłopcem
Irytowała mnie czasami
Lecz pozwoliłam mu się zbliżyć
Rozmawialiśmy godzinami
Jednak odszedł

Moja piąta miłość była Nią
Miała na duszy jasne blizny
Potrzebowałam jej historii
I nie zapomnę o niej nigdy
Tak bardzo nie chciałam pożeganiania 

Nie zdążyłyśmy porozmawiać



Wszyscy zaczynają od początku, a ja zacznę od końca.
To nie mój pierwszy, ale ostatni wiersz jaki w ostatnim czasie napisałam :)

Skąd ten pomysł?

Skąd w ogóle pomysł na bloga?
Skąd pomysł na nazwę i adres?
Czyj to portret może być nieczytelny i jakie historie mogło napisać życie?

Masz jeszcze jakieś pytania?
Moment, moment. Zacznijmy od początku.

Bloga miałam założyć od dawna, w sumie od bardzo dawna. Wiele osób mnie do tego namawiało, w końcu stwierdziłam że spróbuję. Tak, tak. Wszystko było super dopóki nie musiałam wymyślić jakiejś sensownej nazwy i znaleźć w miarę wyglądającego szablonu.
Z tym drugim poszło trochę szybciej, bo tematyka mojego bloga nie jest jakaś kosmiczna, szablonów w internecie jest na pęczki, a zmienić wygląd mogę kiedy tylko będę chciała.
Jeśli chodzi o nazwę było troszkę gorzej...
Nagłówek - od dłuższego czasu chodziły mi po głowie te słowa, gdy zaczynałam pisać czy kiedy przepisywałam wiersze do kolejnego zeszytu. No bo w sumie, mówi on prawdę. Tak jest.
Te wszystkie historie, nie biorą się znikąd. To nie jest tak, że wymyślam jakieś niestworzone rzeczy, a potem je zapisuję i wmawiam innym że rzeczywiście takie coś miało miejsce. No nie. Obserwuję innych ludzi, potrzebuję ich historii i często zdarza się tak, że dowiaduję się o czymś, czego w gruncie rzeczy wiedzieć nie powinnam. Czasami zupełnie przypadkiem, czasami troszkę mniej przypadkowo. Więc dlaczego tego nie wykorzystać?
Spokojnie, inni zazwyczaj nie rozumieją że "najciemniej jest pod latarnią" i nawet nie próbują myśleć jak ja. Analizują to, co przeczytają w taki sposób, że zazwyczaj można tylko złapać się za głowę i zastanowić, co się zrobiło nie tak. Już dawno zauważyłam, że im jaśniej piszę tym czytelnik doszukuje się głębszego sensu i wychodzą bardzo "dziwne" rzeczy.
Co do adresu, myślę że tutaj zagadka jest trochę większa.
No bo okay, nieczytelny może być podpis, szkolne wypracowanie, nawet mój wiersz jak piszę go po nocach...Ale portret? Czyj? Mój? Twój? Bohaterki mojego wiersza, opowiadania czy może jeszcze innej tajemniczej osóbki?
Tego dokładnie Ci nie powiem, no bo wtedy nie byłoby tu nic nieczytelnego i zabawa się kończy.
Jak później zauważysz, często pisze o osobach, o ich problemach, rzadziej o sobie.
Przedstawiając czyjeś życie, osobowość pokazuję Ci jego portret. W prawdzie nie malowany farbami, tylko taki troszkę inny.
(Tak, wiem że gmatwam niesamowicie, ale wierzę że zrozumiesz)
Sprawa wygląda tak, że często wiele osób nie potrafi odpowiednio odczytać takiego portretu, a ja z różnych względów nie chcę im tego tłumaczyć - tak więc pisane przeze mnie portrety (nie tylko ludzi, ale także sytuacji, miejsc) zostają nieczytelne. A mój czytelnik ma niewyjaśnioną zagadkę.
No, chyba że jest jednym z nielicznych i potrafi już bezbłędnie odczytać to, co chciałam przekazać.
Zawsze ciekawiło mnie to, jak inni interpretują to co piszę.
Nie wszystkich wyprowadzam z błędu i nie zawsze staram się odpowiadać wprost.
Jednak może Ty, Drogi Czytelniku wcale nie będziesz musiał o nic pytać?
...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Do następnego wpisu :)
© Agata | WS.