Etykiety

***


zapach kadzidła
i smród słów ludzkich
grupa głupców modlących się do ściany
śpiewająca liturgiczne pieśni na dwa głosy

zabronili mi kochać
i jej też zabronili
bo urodziła się wcześniej
i deklarowała wierność

przez lata patrzyłam jak cierpi
nie,
nie mogłam jej pomóc
ani przynosić herbaty
ani głaskać po głowie
zabronili dotyku
i pocałunków w policzek
i rozmów przy wschodzie słońca

powtarzali jak mantrę
że miłość ma jedno imię
że my nie umiemy kochać
że inni też nie potrafią
nie mają prawa sprzeciwu

patrzyłam jak umierała
ubrana w szkarłatną suknię
miała związane nadgarstki
a w dłoniach białą różę

nie przyszłam na jej pogrzeb

nie pozwolono mi kochać

***


nie chcesz mieć dla mnie czasu
nie rozumiesz za co mogłabyś przepraszać
mówię do Ciebie
a słucha tylko zachmurzony księżyc
wierzę że ty także kiedyś do niego płakałaś
niekochana
dwudziestoparoletnia złośnica
elfia wróżka
dziecko mroku
karmazynowa księżniczka
nikt nie słyszał gdy krzyczałaś niemym szeptem
skalane usta smakowały jak czerwone wino

dziś obydwie nie mieścimy się w kanonach współczesności
ja palę słowa
ty wspomnienia czarno-białe zmieniasz w uśmiech
chciałabym Ci życzyć miłej nocy
lecz nie zasnę
patrzysz w gwiazdy

a więc także dziś nie uśniesz  

***

hej mała,
chciałam Ci tylko powiedzieć
że chyba radzę sobie dobrze

moja droga,
my artyści już tak mamy
na (nie)szczęście 
że nierozumiani zarywamy noce
i czasami cierpimy bardziej niż potrzeba

kochana, 
nie będę się już tak do Ciebie zwracać
obiecuję
jak chciałaś postaram się odejść
zabierając wszystkie moje wiersze

wiedz tylko,
że kochałam Cię przez te wszystkie lata 
i choć mi nie wolno
    - kocham nadal 
a tego mi nikt nie zabierze

***

poeci umierają samotnie 
z niekochania 
widzą za dużo człowieka w człowieku 
malują nieczytelne portrety 
atramentem 
a ich rozpaczliwe wołanie o pomoc 
podziwiają tysiące 
naiwnych głupców 
co chcą nadinterpretować proste słowa
a oni 
/poeci/
z kamienną twarzą 
i kubkiem herbaty której nie miał kto zaparzyć 
czują zbyt wiele 
i to ich przeraża 

Jej portret 

a ona nosiła białe suknie 
i czarnego orła trzymała w złotej klatce
przemawiając do niego językiem zbrodniarzy 
śpiewała melodyjne kołysanki 
chociaż nie miała dla kogo 

marzła 
nerwowo przewracając kartki
gubiła długopisy
myślę że malowała motyle 
i dlatego nie podciągała rękawów 

smutne miała oczy 
i piękny uśmiech aktorki

skrzywdzona
siedziała w połyskującym Lamborghini 
układając zakurzone pluszaki 
przez bolesne zrządzenie losu 

a może pokutowała za przeszłość? 

nie rozumiała niczego 
nie potrafiła rozmawiać 
a ja malowałam jej portret 
przez ostatnie lata 

choć tyle razy zabierano mi szkicownik 

***

niemy smutek
kolejna nieprzeżyta żałoba 
krew krzepnąca na kafelkach łazienki
i nadzwyczaj spokojne lalki z porcelany 
głuche krzyki 
od lat wyuczonej pokory 

biały fartuch
nieszczere rozmowy z samą sobą 
w gabinecie przepełnionym bólem obcych ludzi
ktoś próbuje pomagać 
zadaje pytania 
słyszy ciszę 
i łzy pozbawione żalu 
tylko bezsilność 
została 
jak ślady krwi na kafelkach łazienki 

***

nie współczuj mi już
proszę
robi to wystarczająco wiele osób
reszta o niczym nie wie

więc nie pisz już o mnie

proszę
bo nigdy nie domyślisz się wszystkiego
choć i tak wiesz zdecydowanie zbyt wiele
nie wypytuj jej o mnie już 
proszę
o niczym ci nie powie
obiecała

nie przychodź już do mnie więcej

zapomnij
i spal wiersze
nie chcę abyś dzisiaj znów płakała

i łudziła się przez kolejne strony

że kiedyś pozwolę ci się zbliżyć
© Agata | WS.