***
całował jej jasną skórę zmęczonymi dłońmi
ciężkie spojrzenie jak rosa spoczęło na skroniach
a ptaki poczęły śpiewać nieco głośniej niż zwykle
wiatr dął jak nigdy dotąd, wreszcie mogli się kochać
wśród drzew, gałęzi i liści blade ciało dziewczyny
oczy zasnute mgłą, chmurami zasnute niebo
i deszcz błyskawic, huk grzmotów, płytki oddech mężczyzny
zauroczony jej pięknem już nie dostrzegał niczego
z jej gardła wydobył się krzyk, lecz zastygł w zsiniałych ustach
spojrzenie pełne wyrzutu przykryły ciężkie powieki
a on opętany miłością, stanął do walki z naturą
choć nie mógł zatrzymać czasu sprzeciwił się samej śmierci
potem przynosił jej kwiaty - bratki, błękitne hiacynty
pisał dla niej i śpiewał, a w oczach nadal miał obłęd
choć nigdy jej już nie zobaczył bywał nadzwyczaj spokojny
z czasem stał się artystą, a serce lasu - ogrodem